Pociągiem do gór
opracował: dr Krzysztof Jaworski
28
października 1843 roku po wielu latach starań wyruszył w stronę
gór pierwszy pociąg (była to druga uruchomiona linia kolejowa
na Śląsku, wcześniej - 1 maja 1842 roku - otwarto pierwszy
odcinek linii górnośląskiej z Wrocławia do Oławy). Kwiaty,
orkiestra, muzyka, przemówienia we Wrocławiu i Świebodzicach,
to niektóre tylko obrazki z owego święta. Napisano specjalnie
nawet na tę okazję, sztukę teatralną pt. "Świebodzicki",
w której występowały takie postacie jak: Rubezahl (Duch Gór,
Karkonosz), Borussia (łacińska nazwa Prus), Ober Gnom, Świebodzicki
Urzędnik i inne. Musiała to być dobra sztuka, skoro następne
przedstawienie odbyło się już w 1883 roku, trzecie zaś 28 października
1893 roku z okazji 50-lecia otwarcia linii świebodzickiej. Zresztą
ten 50-ty Jubelfeier był
okraszony takimi
"kolejarskimi" tematami, jak np. Węgierską Rapsodią
nr 2

Dworzec
Kolejowy w Świebodzicach przy ul.Strzegomskiej około 1844 r.
Powróćmy
jednak do lat 40 tych ubiegłego stulecia. Aby pojechać pociągiem
do Świebodzic, należało kierować się we
Wrocławiu nie
w stronę dzisiejszego Dworca Głównego lecz na Dworzec Świebodzki.
Wyglądał on wówczas nieco inaczej niż obecnie - nie posiadał tak charakterystycznego
dziś hollu, na którego miejscu nie było ... nic, żadnego
budynku, czy dachu. Od dzisiejszego Placu Kirowa można było oglądać
manewrujące lokomotywy. Po obu stronach ślepego zakończonego
toru znajdowały się budynki dworcowe, istniejące - chociaż
przebudowane - do dzisiaj. A w nich kasy, restauracja, poczta (na
wrocławskich giełdach staroci można nieraz jeszcze kupić
koperty opatrzone stemplem "Breslau Freiburger Eisenbahn"
i kilka innych pomieszczeń; np. WC. Dworzec Świebodzki był do
roku 1945 jedynym wrocławskim dworcem, którego odchodziły pociągi
w stronię Wałbrzycha i Jeleniej Góry. Obecnie nie wyruszają żadne
a cały ruch na tej trasie obsługiwany jest przez Wrocławski
Dworzec Główny.
Podróżni
korzystający z linii świebodzickiej kupowali bilety płacąc
srebrnymi groszami. Oczywiście najdroższe były bilety do Świebodzic
- najbardziej odległej od Wrocławia stacji. Najbogatsi płacili
45 srebrnych groszy za bilet, za co mieli możliwość podróżowania
wagonem I klasy, w miękkich fotelach i z dachem nad głową.
Mniej zamożni trafiali do wagonów klasy III, bez dachu i
z drewnianymi ławkami. Płacili za to mniej - jedynie 16
srebrnych groszy

Wagon
III klasy linii Wrocław Świebodzki - Świebodzice
Podróż
z Wrocławia do Świebodzic (i z powrotem) trwała w jedną stronę
równe dwie godziny. Każdego dnia kursowały dwie pary pociągów
- poranne i wieczorne. Pociąg poranny z Wrocławia wyruszał o
godzinie 8,00, o godzinie 9,11 mijał się w Imbramowicach z pociągiem
jadącym z naprzeciwka (linia była wówczas jednotorowa), a
godzinie l0,00 wjeżdżał na dworzec w Świebodzicach. Ze Świebodzic
można było wrócić pociągiem o godzinie 17,13 który do Wrocławia
przyjeżdżał o 19,13.
Jak
na przeszło 50-kilomeirrową, odległość, dwu godzinna podróż
naprawdę nie odbywała się w "żółwim tempie". Ciągniony
przez jedną lokomotywę pociąg (a trzeba wiedzieć, że każda z
lokomotyw linii świebodzickiej posiadała swoją nazwę:
"Wrocław" Świebodzice", "Książ",
"Świdnica", "Rubezahl", "Szczęść Boże")
nie zatrzymywał się w Muchoborze Wielkim (dziś Wrocław
Zachodni), Sadowicach, Żarowie i Cierniach .- stacje te wówczas
jeszcze nie istniały.

Lokomotywa osobowa z 1866 r.
Nie
zatrzymywał się też na tej stacji w Świebodzicach, na której
obecne pociągi "krzywo stoją". Tej również jeszcze
nie było. Powstała dopiero w 1853 rok, gdy przedłużano linię
kolejową do Wałbrzycha i trzeba było okrążyć miasto, by
wprowadzić nitkę torów w dolinę Lubiechowskiej Wody. Stąd
zakole na peronie i "krzywe pociągi".
Gdzie
zatem znajdował się najstarszy dworzec w Świebodzicach ? Tam,
gdzie obecnie znajduje się bocznica towarowa na placu przy ulicy
Strzegomskiej: bocznica ta odchodzi od dzisiejszej głównej linii
na początku łuku torów, jadąc od strony Wrocławia, a więc była
to linia na wprost ku miastu, kończąca się ślepo, jak we Wrocławiu.
Z lewej strony torów wybudowano budynek dworcowy - długi, piętrowy
z fasadą o długości 50-60 metrów, niestety zaadoptowany
obecnie na cele mieszkalne. Dlatego dawniejszy holl nie zachował
się - podzielono go na .kilka pomieszczeń. Budynek niszczeje,
mieszkańcy dokonują różnych przeróbek - powiększając okna,
murują, coś dostarczają.
A
możnaby przecież wpisać ten jeden z najstarszych dworców w
Polsce na listę zabytków. Inaczej zostanie no zupełnie
zeszpecony i zapomniany. Zapomniany jest zresztą obecnie. Od
czasu do czasu pod budynek ten podjeżdżają co prawda wagony,
ale tylko towarowe do pobliskich zakładów przemysłowych. A sami
mieszkańcy Świebodzic nie znają pierwotnej funkcji tego budynku
i nie wiedzą gdzie szukać pierwotnego dworca w swoim mieście.
Przez świebodzicki dworzec przewinęła się liczna grupa naszych
rodaków. Byli to głównie kuracjusze zdążający do Szczawna i
innych śląskich zdrojów. W 1844 r. Anna
Nakwaska, podróżująca po Dolnym Śląsku, a1e własnym
powozem, pisała o innych, że jadą "żelazną koleją do
Freiburga (Świebodzic) , z którego to punktu owa kolej śląskim
kąpielom ustawicznie a hojnie zdrowych i chorych dostarcza"
Rzeczywiście, ze znajdującego się obok dworca przystanku powozów
można było kontynuować podróż nie. tylko do Szczawna i
Starego Zdroju, lecz nawet do Jeleniej Góry i Cieplic (i to
dwiema różnymi drogami - przez Kamienną Górę i przez Bolków).
Nie wiemy, kim byli pierwsi Polacy podróżujący koleją w stronę
Sudetów. Z całą pewnością wraz z nastaniem nowego sezonu
uzdrowiskowego na początku 1944 roku musiało już ich być
sporo, a p.[rzejazd koleją stanowił dodatkowa atrakcję.
Pierwszą
znaną z nazwiska Polką, która jechała do Świebodzic
koleją, była mieszkanka Krakowa, Maria
Louisowa. W 1844 r. z rodziną zwiedzała Śląsk, Czechy i
Niemcy: "Wyjazd z Wrocławia 3 września o 6 rano koleją żelazną
do Freiburga mil 8 i
pół. Jechaliśmy na trzecim miejscu (III klasa), a zapłaciliśmy
po 4 floreny od osoby". W tym czasie bowiem, - jak
wskazują relacje podróżnych, zwiększono ilość kursujących pociągów
do trzech par dziennie: Z Wrocławia pociągi wyjeżdżały do Świebodzic
o godzinie 6.00, 13.00 i 17,30.
Prawdopodobnie
8 lipca 1848 roku o godzinie ósmej rano na świebodzickim dworcu
wysiadł z pociągu sam Juliusz. Słowacki. Oczekując na przyjazd
do Wrocławia matki, - Salomei Becu, odbył on wraz ze swą znajomą
Zofią Mielęcką wycieczkę w Sudety. Czy były to Karkonosze,
czy tylko najbliższe okolice Świebodzic (może rejon Książa?),
trudno 'dziś orzec. W czasie tej wycieczki powstał wiersz, którego
tytuł nie miał zbyt wiele wspólnego ze śląskimi górami.
"Na monumencie Druidycznym w Bretanii". Po roku 1853,
czyli po przedłużeniu linii kolejowej do Wałbrzycha, kuracjusze
szczawieńscy, w tym i Polacy, w dalszym ciągu wysiadali na
dworcu w Świebodzicach, mimo, że odległość do uzdrowiska była
z Wałbrzycha znacznie mniejsza niż ze Świebodzic. Czy w grę
wchodziła tradycja podróży do Szczawna powozem
przez Pełcznicę i obok Książa, czy też do Wałbrzycha
jeździły pociągi w mniej dla podróżnych korzystnej porze
dnia, a może podróż pociągowo-powozowa była tańsza niż
jazda aż do samego końcowego przystanku? Trudno jest znaleźć
odpowiedź na to pytanie, faktem jednak jest, że pisarz Józef
Korzeniowski w 1855 r., anonimowa Polka w 1856 roku i poeta Edward
Koźmian w 1857
wysiadali z pociągu na dworcu w Świebodzicach, skąd dalszą
drogę do Szczawna pokonywali w powozie. Ale czy wysiadali jeszcze
na starym dworcu, czy już na nowym, funkcjonującym do dziś?
W
następnych latach Świebodzice utraciły swoje
"turystyczne" znaczenie - stały się jedną. z wielu
nienajważniejszych miejscowości na trasie do Karkonoszy. Dla
wielu podróżnych zaś, to jedynie przystanek kolejowy, na którym
pociągi "krzywo stoją"
|